



Poeta Bohdan Kos
W trakcie Pleneru, 4 sierpnia, „Galerię Fundamenty” odwiedził poeta Bohdan Kos, z wykształcenia elektronik i fizyk (doktor tej nauki), z zamiłowania kabalista i hermetyk. Fuzja tych, uważanych za skrajnie odmienne, zainteresowań dała pole dla talentu niezwykłego, intymnego, choć intensywnego w sile wyrazu. Poeta przywiózł drugi, wydany drukiem tom swoich wierszy „Atrament” (poprzedni – „Podróż złudna” – pojawił się w roku 1992). Przybył do nas z grupą swych przyjaciół rano, tak że przed Wieczorem Autorskim znalazł się czas na spacer po Dąbrównie i powitalny obiad.
W czasie spaceru, w murze byłej masarni nad Małą Wodą odnaleziono ceglaną podobiznę biblioteki. Tak właśnie, zrządzeniem Losu, duchowa kultura zwycięża cielesną żarłoczność i okrucieństwo ludzkiej natury.
Spotkanie rozpoczęło się o godzinie 18. Na ścianach wisiały oryginały ilustracji do tomu „Atrament”, rysunki Sławomira Zwierza. Laudację poety wygłosiła Ewa, wiersze czytali przyjaciele i sam autor.
„Galerię Fundamenty” wypełnił Duch dobrej literatury z muzami Erato i Euterpe, siedzącymi u jego (Ducha, ale i Poety) stóp. Utwory Bohdana Kosa krążą wokół rzeczywistości po szczególnego rodzaju orbicie. Raz opis poprzedza świat, poezja wówczas ma rangę proroctwa, staje się projektem realności, który nieuchronnie zapowiada realności tej przemianę. Innym razem opis współistnieje ze światem, współtworzy go, nazywa, uładza i porządkuje, ale też – a może przede wszystkim – ratuje świat przed gwałtownym, nieodwołalnym zaprzestaniem bycia. Stąd ogromna ranga poezji, stąd ogromna odpowiedzialność poety. Ale bywa i tak, że opis postępuje za światem, za jego kolapsem i jest tym jedynym, co z niego pozostanie, a może nawet tym jedynym, co w nim było naprawdę. Kręgosłupem poezji Bohdana Kosa, osią wspomnianej już orbity jest żart. On pozwala nadawać rzeczom ostatecznym kruchości, a sprawom ulotnym – ciężaru wiecznotrwania. Żart oplata utwory Bohdana subtelną siecią oksymoronów, wszak każda poważna poezja winna być zbudowana na oksymoronie. Ta właśnie przypadłość poezji Kosa pozwala mu na własnych, trudnych warunkach układać się ze światem i, jednocześnie, godzić się z czytelnikiem. I przecież o to w tym wszystkim chodzi.
Po Wieczorze, w „Salonie nad Galerią” Ewa wydała uroczystą kolację.
Nazajutrz, podczas śniadania na tarasach „Galerii Fundamenty” Teresa Panasiuk uwieńczyła Bohdana Kosa splecionym przez siebie wawrzynem z polskich kwiatów łąkowych.
Poeta opuścił nas po obiedzie, uwożąc swój laur, pozostawiając zaś aurę i kilka egzemplarzy tomiku, a w nim wiersz o malarstwie:
komunia
Memlingen
nie ma jeszcze Memlinga
to kolorowe słowo
jest jeszcze geografią
wioską
gdzie się narodzi
srebrnoszare jezioro
przyjmuje hołdy pejzażu
a nie olejnego obrazu
kąpią się w nim dzieci
barwy
błękit i trudne zielenie
zbierają się na dnie łąki
i radzą
czy nie odlecieć do ciepłych krajów
będzie tak jak być powinno
Memlingen
niskie chmury
nad żarliwym istnieniem
nie tylko on wśród jeszcze nienarodzonych
także my
nasze oczy
nie istniejące
wpatrzone
w nienamalowane
Memlingen
demokracja tych co się jeszcze nie stali
lecz
to co będzie uśmiechem Madonny
błąka się już w buziach tutejszych dziewcząt
czas
zarzuca na ramiona malarza
królewski płaszcz
wiecznotrwałego
Memling
biały obrus
uczty
na którą jesteśmy proszeni